Książka posiada świetną konstrukcję i jest napisana językiem sprawnym, soczystym, precyzyjnym i oszczędnym. Czyta się ją z zainteresowaniem chociaż bez większych emocji. Dlaczego tak się dzieje mimo wagi treści, poruszającej sprawy drastyczne i ostateczne?
Moim zdaniem wynika to z samej konstrukcji, która od początku skupia się wokół dwojga głównych bohaterów: tytułowej Sońki oraz narratora, którym jest autor a jednocześnie bohater powieści. Ważki, ponadczasowy, chociaż osadzony w realiach wojny wątek Sońki, znakomicie zresztą opisany, w założeniu powieści jest równoważony przez nieco kabotyńskie i pretensjonalne dywagacje z introspekcji autora – który to, niby kontrastując własne przeżycia i pomysły na wykorzystanie losu Sońki w teatrze, osłabia siłę oddziaływania na czytelnika wątku zasadniczego. Z powodu tego literackiego zabiegu powieść jest jakby pęknięta, a nawet sprzeczna wewnętrznie. Nie twierdzę, że autor nie miał prawa snuć swoich dywagacji Ignacego vel Igora, w końcu pisał tę powieść również dla siebie, rozliczając się z własnym sumieniem. Ale robiąc to równolegle z opowieścią Soni jakby umniejszał jej znaczenie, wysuwając siebie i swoje autorskie ego na pierwszy plan. Nie ukrywam, że zabieg ten jakkolwiek ciekawy nie trafił mi do przekonania. Odebrałam go jako sztuczny, napuszony i efekciarski. Zresztą jest to często spotykane u współczesnych autorów, którzy mierząc się z trudnym i ponadczasowym tematem koniecznie muszą zaznaczyć swój dystans, co można zrozumieć, jednak czasem w związku z tym popadają w skrajności. W tym wypadku widać to zresztą w języku (to na plus autora). Wątek Sońki jest pisany oszczędnie, chociaż mocnymi słowami, potoczystą frazą – wątek Igora językiem sztucznie zbrutalizowanym, charakterystycznym dla współczesnego środowiska teatralnego. Wątek Sońki w swoich oszczędnych opisach wstrząsa czytelnikiem, a wątek Igora i jego przemyślenia powodują wzruszenie ramion bowiem nie mogą zrównoważyć tamtych treści. Pomimo tego, książkę oceniam jako bardzo interesującą, chociaż trochę płytką próbę pokazania tragizmu życia ludzkiego poprzez percepcję współczesnego człowieka, artysty, mierzącego się po raz kolejny z dramatem wojny. W tej próbie jako najbardziej wartościowy pisarsko uważam fakt, że autor nie pokazuje tragizmu życia Sońki jako ofiary wojny. Ważne jest spojrzenie na jej los w wymiarze uniwersalnym i ponadczasowym: zawsze jest tak, że ludzie ranią się i zabijają wzajemnie, kierują się chciwością i zemstą. Zawsze jest też tak, że kochają się, pragną, mają wyrzuty sumienia, mimo wojny i może w czasie wojny, w okresie gdy więcej można i zabijać bezkarnie i gwałtowniej kochać.
Czy artysta może sobie poradzić z takim tematem? Tak,wielkiego formatu artysta może. Np. Goya, Borowski, Różewicz… Myślę, że dla Karpowicza jest jeszcze trochę za wcześnie.
Stanisława Czernik DKK „Liberatorium” MBP w Jaśle.
Książka dostępna w Wypożyczalni dla Dorosłych i Filii nr 2.