Tytuł tego poetyckiego zbiorku retrospekcji jest tyleż efektowny co nieprawdziwy.
Efektowny, bo zdaje się od razu w sposób lapidarny podsumować całość wnioskiem: jesteśmy z tego co pamiętamy, to nas buduje i określa. W tym przypadku relacja z dziadkiem.
Nieprawdziwy, bo tak naprawdę sama pamięć to tylko powierzchnia. Ważne jest to, z czego ona się bierze – a bierze się z tych nieuchronnych ran, które zostawia każda istotna relacja w naszym życiu. Ran nigdy naprawdę całkowicie nie zabliźnionych, gotowych otworzyć się i krwawić pod wpływem każdego napięcia.
Autorka po śmierci dziadka rozumie już ten paradoks życia, że zmarli pozostają z nami na zawsze, i aby uporać się z bólem wspomina te momenty, które jak znaczące punkty określały jej relacje z dziadkiem, już po śmierci babci.
Teraz patrząc wstecz widzi jak wiele mu zawdzięcza i ile z niego jest w niej. To momenty szczęścia ale już bezpowrotnie utracone. Tak zostaje się sierotą: po rodzicach, dziadkach i innych ludziach, którzy nas ukształtowali, którzy nas kochali bezwarunkowo i prawdziwie.
Jest wspomnienie, które jednocześnie daje szczęście i sprawia ból. Jest wreszcie zrozumienie utraty, która jest nieuchronna i dotyczy każdego żyjącego. Autorka bardzo pięknie opisała własne doświadczenie. Jej proza sprawia, że czytający dociera nagle do własnych wspomnień i może potwierdzić, że w tej prozie jest uchwycona prawda przeżycia straty i prawda doświadczenia miłości.
Proza warta przeczytania, chyba dobrze przetłumaczona bo przekonująca i w warstwie stylistycznej, formalnej i treściowej.
Stanisława Czernik DKK „Liberatorium”