Facebook ikonka prawy margines

Carmen Domingo " Gala-Dali"

,
Carmen Domingo  Gala-Dali

Książka Domingo jest opowieścią opartą na faktach i jak się wydaje dobrze udokumentowaną. Skupia się na życiu i emocjach głównej bohaterki, Gali Diakonowej, uważanej przez siebie samą ale i przez środowisko artystyczne za muzę dwóch wybitnych artystów XX w. Paula Eluarda i Salvadora Dalego. Jednak moim zdaniem, ciekawszy poznawczo jest drugi plan tej powieści, gdzie przetacza się historia sztuki na tle obu wojen światowych, rewolucji w Rosji, rewolucji technologicznej i społecznej świata. Autorka mało poświęca mu uwagi a przecież to te zmiany spowodowały, że takie zjawiska jak Gala i Dali mogły zaistnieć jako pełnoprawne w świecie uznawanej za wartościową sztuki, przynosić dochód, sławę i prestiż kreowany z hucpy, zimnej kalkulacji, wykorzystania głupoty i nieuctwa dużych, wpływowych grup społecznych.

Fenomen Gali jest wbrew pozorom wcale nie tak rzadki wśród kobiet i mężczyzn. Bezwzględny egoizm, umiejętność dążenia po trupach do celu, brak wszelkiej empatii i zahamowań w manipulowaniu ludźmi. Jest to cecha wielu polityków, przedsiębiorców, kobiet i mężczyzn. Nie wyobrażano sobie, że może to dotyczyć artystów, jakoby z definicji ludzi wrażliwszych i o cienkiej skórze, współczujących i walczących o lepszy świat i prawdę. Oczywiście  nie jest to prawdą chociaż akurat nie dotyczy to Eluarda, szczerze zakochanego w Gali. Naiwnego ale prostodusznego mężczyzny, który nie miał żadnych szans wygrać ze swoją tzw. muzą.  Nie dotyczy to również Dalego, zdolnego malarza ale człowieka w gruncie rzeczy chorego psychicznie, z którego muza swoją bezwzględną obróbką psychiczną i za pomocą strategii marketingowych zrobiła „geniusza” i potrafiła to wmówić szerokim rzeszom odbiorców z sukcesem dla własnej kieszeni.

W rzeczywistości to Gala okazała się geniuszem. Geniuszem manipulacji i kreowania wizerunku. Bezwzględnie odrzuciła Eluarda, który jako człowiek  słabo rokował dla jej dalekosiężnych i ambitnych planów. Świetnie wyczuła możliwości tkwiące w kierowaniu człowiekiem utalentowanym ale słabym psychicznie. Wykorzystała wszystkie możliwości kontroli, odsaperowała go od rodziny i przyjaciół, uzależniła od siebie i w końcu dyktowała mu jego sztukę. Gala traktowała go jak niewolnika i w istocie nim był. Trudno powiedzieć jaka byłaby jego sztuka, gdyby był wolny od nacisków, sugestii i wpływu Gali. Jedno jest pewne - to już nie była sztuka tylko produkcja artefaktów. Sztuka wymaga bowiem wolności i prawdy, a geniusz Gali polegał na tym że sprzedawała te artefakty snobom, szczególnie w Stanach Zjednoczonych gdzie trafnie wyczuła duże pieniądze i zapotrzebowanie na efektowne chociaż puste, łatwe w odbiorze produkty, które dzisiaj tworzą zjawisko popkultury. W Europie nie było to, ze względu na tradycje prawdziwej sztuki i wytrawnych odbiorców takie łatwe.

Sądzę, że niewątpliwy talent Dalego w konfrontacji ze sztuką innych wybitnych malarzy kręgu surrealizmu, w wymianie intelektualnej, dyskusjach z artystami i znawcami w atmosferze wolności twórczej mógł ewoluować  i dojrzewać rodząc działa ambitniejsze, może nawet poszedłby w całkiem innym kierunku. Gala podsycając jego dziwactwa a nawet współkreując je na użytek gawiedzi w rzeczywistości zamknęła go w określonym wizerunku i uniemożliwiła rozwój osobowy i artystyczny. Surrealizm, szczególnie w takiej formie, jaki uprawiał Dali, rzeczywiście zrodził się na fali popularności modnej wtedy psychoanalizy teorii Freuda, pojęcia strumienia świadomości itp. Jednak wpływ freudyzmu nie mógł dostatecznie głęboko a przede wszystkim trwale zmienić ani procesu twórczego artystów ani potrzeb odbiorców. Z czasem ten prąd stał się jak to zwykle bywa manieryczny, aby w wielu wypadkach spaść do rangi dekoracyjnej. Prawdziwa sztuka musi iść zawsze dalej, eksplorować nowe obszary i możliwości.

Z pewnością Gala uważała siebie za współtwórcę sukcesów swoich mężów, jednak prawdziwą siłą napędową jej działań były pieniądze i władza, które dają wszelkie przyjemności i seks na żądanie. Ta kobieta nie budzi sympatii ani zrozumienia chociaż nie można jej zaprzeczyć wybitnej inteligencji. Nie stworzyła niczego, żyła jak pasożyt na swoich ofiarach i wyssała z nich wszystko co było do wyssania. W końcu zmarła jak każdy - niekochana przez nikogo, samotnie i w cierpieniu, któremu nie mogły zapobiec wielkie pieniądze. I nie to jest morałem tej powieści. W końcu tacy ludzie rodzą się zawsze, istnieli i istnieć będą. Morał tej powieści leży na innej płaszczyżnie, gdy powinniśmy przyjrzeć się mechanizmom umożliwiającym takie kariery, ludziom idącym za modą i wszelkimi kuglarzami  w sferze kultury, wmawiającym im, że coś jest dobre choć nie jest, wszelkim snobom brylującym w środowiskach artystycznych.

Co prawda mówi się, że prawdziwa sztuka zawsze się obroni ale czas nie jest łaskawy i dla wielu prawdziwych atrystów może być za późno. Wyjałowienie gustów odbiorców na skutek obcowania z takimi artefaktami sztuki, które są produktem na sprzedaż a nie wypowiedzią prawdziwego artysty, brak wykształcenia, sprzyja zalewowi szmiry i działalności takich mecenasów i „muz” jak Gala. Do odbioru dzieła i jego oceny trzeba się przygotować. Trzeba pewnego wysiłku a czy ludziom chce się dzisiaj go podejmować? Może warto jak Horodniczy u Gogola powiedzieć na końcu: "Z kogo się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie!".

Stanisława Czernik DKK "Liberatorium" MBP w Jaśle