Autorki w sposób taktowny, dyskretny i z atencją przysługującą tak niezwykłym postaciom jak Wiesława Pajdak i Jerzy Śmiechowski opisały ich spotkanie i wynikłe z niego uczucie, posiłkując się obficie fragmentami ich korespondencji. Wynikła z tego opowieść bardzo ludzka, a jednocześnie prawdziwie heroiczna i optymistyczna dla tych, którzy stawiają sobie pytanie czy jest możliwa miłość między ludźmi spełniająca wysokie standardy etyczne, zdolna przetrwać nienaruszona w skrajnie niesprzyjających warunkach.
Dowiadujemy się z tej opowieści, że taka miłość narodziła się między dwojgiem w więzieniu, przetrwała lata bez osobistego kontaktu, a nawet bez nadziei na wspólną przyszłość w dającym się przewidzieć czasie, może nawet nigdy, i w końcu kiedy doszło do spotkania w realnym życiu nie tylko nie uległa rozpadowi, możliwemu rozczarowaniu (przecież na dobrą sprawę Wiesława i Jerzy nawet nie widzieli się nigdy naprawdę), ale jakby wzmocniona wspólnymi marzeniami, losem, stała się jeszcze mocniejsza i taka przetrwała do ich śmierci.
Ta miłosna historia z prawdziwą historią wojny i trudnych lat powojennych w tle jest niezwykła i poruszająca, bo przedstawia miłość tak często przecież opisywaną przez wszelki rodzaj sztuki z innej perspektywy niż ją ukazują zwyczajowe klisze, gdy najpierw jest oczarowanie i zachwyt erotyczny, pożądanie, dążenie do jego zaspokojenia z wybraną osobą, potem przychodzi małżeństwo lub związek - i w tym momencie kończy się sielanka. Przychodzi realne życie we dwoje, rodzą się dzieci i dopiero teraz rozpoczyna się budowanie związku. Problem pojawia się, gdy wygasa początkowy zachwyt i pożądanie. Są pary, które sobie z tym poradzą, ale też takie które tej próby nie przetrwają.
Nasi bohaterowie swoją wspólnotę losu zaczęli budować z innego pułapu. Nie było tu pierwszej fazy erotycznego zauroczenia, musieli ślepo zawierzyć własnej intuicji i temu co wyczytali z listów czy wystukanych w celi informacji, aby powstała wzajemna bliskość, czułość, a potem rozwinęła się miłość. Wspólnota losów, poglądów, postaw życiowych, inteligencja i wdzięk osobisty domniemany z rozmów, dopełniony wyobraźnią i tęsknotą -były początkiem, a opresja i dążenie do wolności osobistej podsycały ten platoniczny związek aż do szczęśliwego dopełnienia.
Można w pewnym sensie uznać tę miłość za przykład platońskiej teorii miłości, jaką filozof zarysował w swojej „Uczcie”. Teorii miłości doskonałej, ideału, który oto ziścił się w historii Wiesławy i Jerzego. Platon przytacza pewną grecką legendę o Androgyne, istocie, która została przez okrutnych bogów przecięta za karę (gdyż była zbyt szczęśliwa) na połowę. I odtąd, powiada Platon, te połówki szukają siebie wśród innych istot na świecie, pragnąc połączyć się na nowo. A kiedy zdarzy się tak, że odnajdą się przypadkiem, dziwny czar pada na nich, sami nie znając przyczyny, chcą połączyć się w jedno, ciągle trwać przy sobie, nie wyobrażają już sobie życia bez siebie. I dalej mówi Platon: miłość prawdziwa to nie jest tylko pożądanie, ale szukanie dobra i piękna w drugiej osobie, ale także dla niej i z jej przyczyny. Jeśli się w tym uczuciu rozwijamy i znajdujemy dobro, to jest ono prawdziwe. Reszta, można wnioskować, to zauroczenia i miłostki.
W tej książce mamy okazję poznać realny przykład, że taki platoński ideał miłosny może się przydarzyć w rzeczywistości. I to jest w niej optymistyczne, i daje czytelnikom satysfakcję również estetyczną, gdyż opowieść jest poprowadzona przez autorki z dużą kulturą i smakiem, bez niepotrzebnych sentymentalizmów i miłosnego lukru. Opowieść warta przeczytania.
Stanisława Czernik DKK „Liberatorium” MBP w Jaśle